wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 10

^*^*^*^*^

Gdy otworzyłem oczy było ok. 7 rano. Obudziłem się o jakąś godzinę za późno. Szybko wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i biegiem zszedłem na dół. W pewnym momencie przystanąłem na schodku i zacząłem nasłuchiwać. Było jakoś za cicho. Skierowałem się w stronę salonu, gdzie o tej godzinie powinien być chociaż Shadow. Nie było tam nikogo. Dom stał pusty. No, prawie pusty, bo ja się tutaj znajdowałem. 
Ponieważ zaburczało mi w brzuchu stwierdziłem, że nie ma sensu dalej szukać swoich przyjaciół i udałem się na posiłek. Po zjedzeniu trzech kanapek wyszedłem na dwór i rozpocząłem trening w pobliskim lasku. Po jakiś dwóch godzinach wróciłem i ponownie się umyłem. Nadal nikogo nie było. W takiej sytuacji pomyślałem o kawiarence Runo. 
Zamknąłem wszystko na cztery spusty i poszedłem na przystanek. Zdziwiłem się widząc ludzi w ... maskach. Obejrzałem się w koło. Był spory ruch, bo tą linią jeździ pół dzielnicy przedmieścia. I każdy z maską. Przeraziłem się trochę. Poczekałem jeszcze pięć minut i gdy tylko zjawił się na horyzoncie autobus, przepchnąłem się przez tłum i nie chcąc patrzeć na wszystkich w okół wsiadłem do pojazdu. 
W nim również ludzie mieli maski. Nawet pies jednej pani.
Oddech mi przyspieszył, serce zaczęło mocniej bić. Co się tu do cholery dzieje !?
Po półgodzinnej przejażdżce wysiadłem na przystanku w centrum Tokio. Skierowałem się jak najszybszym krokiem do centrum teleportacji między krajowej. Wiem, że mogłem w domu Vexosów, jednak nie umiem posługiwać się tamtejszym sprzętem. Zresztą do tej pory nie było mi to potrzebne. Byłem wielce uradowany widząc brak kolejki do mojego transportu. Szybko wbiłem na panelu nazwę miejscowości do jakiej chciałem się udać i po kilku sekundach byłem już w Warmington. I ponownie ludzie w maskach. 
Już mnie to nie przerażało, ale coraz bardziej denerwowało. Co się do cholery dzieje !? To pytanie było najczęściej wypowiedzianym zdaniem w tym dniu. 
Po dwudziestu minutach znajdowałem się przed kawiarenką. Ponownie zobaczyłem ludzi w maskach. Załamałem ręce. Wszedłem i zapytałem ludzi tam siedzących o Runo. A ich odpowiedź mną wstrząsnęło.
Wszyscy tam będący zaczęli zdejmować maski. Nie spodziewałem się, że to będą ci, których szukam. Wszyscy z domu Vexosów znajdowali się tam, gdzie myślałem, ale... w towarzystwie Takashiego. Mało tego. Trzymał na kolanach... Alice. Patrzyłem na tą scenkę w kompletnym osłupieniu. Kręciło mi się w głowie. Całowali się, miziali. Do tego Shina... Śmiejąca się, siedząca na jego drugim kolanie... 
Tętno w tamtym momencie wynosiło u mnie ok. 300 jak nie więcej. 
Nie wytrzymując już odezwałem się do siedzących tam ludzi, moich przyjaciół i tego drugiego. 
-Co wy robicie !?- wykrzyczałem oskarżycielskim tonem.
A oni zamiast mi odpowiedzieć, po prostu... wybuchnęli jeszcze większym śmiechem! Oburzyło mnie to bardzo. Myślałem by podejść do Takashiego i przejść do rękoczynów, ale on mnie wyprzedził.
-I popatrz- rzekł ze zwycięstwem.- Ja siedzę w otoczeniu twoich przyjaciół, w otoczeniu dwóch przepięknych dziewczyn na których najbardziej ci zależy. A ty?- zaśmiał się szyderczo.- Nie masz nic. Spytaj ich, co o tobie myślą. 
Patrzyłem na niego z coraz większym obrzydzeniem.
-Nie?- uśmiechnął się wywyższająco- No więc zrobię to za ciebie. Co sądzicie o naszym tutaj obecnym Shunie Kazamim moi drodzy?
Popatrzyłem na moich przyjaciół. Przestraszyłem się. Pierwszy raz w życiu byłem tak mocno przestraszony. Ale oczywiście nie było tego po mnie widać.
-A my się w ogóle znamy?- zaczął Shadow.
-No właśnie- Emiko pocałowała go w policzek i uśmiechnęła się szyderczo.
-A to ten nieudacznik!- Gus zrobił taką minę jakby sobie przypomniał. Ale oni wszyscy wiedzieli kim jestem. To mnie bolało najbardziej.
-Ten, co wszystko zepsuł- do rozmowy włączyła się Mira.
-Ten, co nic nie umie- nie zostawał w tyle Ace.
-Ten, co nie jest naszym przyjacielem, lecz zwykłym śmieciem dla nas- Dan bardzo efektownie zakończył. Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem.
-A wy moje panie?- wiedziałem, jak bardzo Takashiemu zależało, bym najgorsze i najbardziej bolesne słowa usłyszał właśnie od nich.
-I pomyśleć, że kiedyś chciałam być z tobą Shunie Kazami- Alice mówiła to wszystko z wielkim obrzydzeniem w głosie.- Teraz jak na ciebie patrzę, to już wolę pocałować osła lub lamę, niż ciebie.
-A ty moja pięknooka?- ten drań popatrzył na moją siostrę.
-Nie mogę uwierzyć, że łączą nas jakiekolwiek więzy krwi- odezwała się Shina- Jestem obrzydzona tym. I również tym, że kiedykolwiek nazwałam cię swoim bratem.
To, co dziewczyny powiedziały bolało bardziej niż jakikolwiek mi zadany ból fizyczny. 
Wyszedłem. Nie mogłem wytrzymać w ich towarzystwie. Nie mogłem wytrzymać tego jak oni się na mnie patrzyli, jak o mnie mówili. Tego jak Alice i Shina się zachowały...
Biegłem, biegłem przed siebie. Daleko, nie zważałem na nic. Na ludzi w maskach, którzy gdy tylko mnie widzieli od razu śmiali się ze mnie głosami moich przyjaciół. Chciałem od tych wszystkich głosach zapomnieć i o tych wszystkich słowach wypowiedzianych przez osoby na których najbardziej mi zależy. 
Dotarłem do lasu nieopodal miasta. Lubiłem ten lasek. Był miły, a drzewa utrzymywały mnie na gałęziach. Niedaleko znajdowała się polana, na której często spędzałem czas z Danem i Shiną, gdy byliśmy dziećmi. 
Usiadłem na suchej trawie i powstrzymywałem łzy.
-Boli, prawda?- odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem... moją mamę.
-Mama?
Usiadła koło mnie. Uśmiechnęła się do mnie jak to miała w zwyczaju, gdy coś mnie lub Shinę trapiło. Pogłaska mój policzek na który spadła jedna łza. Otarła ją ręka.
-Wygląda na to, że przeżywasz bardzo ciężkie chwile mój synku- powiedział z olbrzymią troską w głosie.
-Moi przyjaciele...- zacząłem.
-Twoi przyjaciele bardzo cię kochają i dbają o ciebie- przerwała mi.
-Przecież przed chwilą...
-To jest tylko sen Shun- uśmiechnęła się z troską.
-Sen?- byłem zbity z tropu. Przemyślałem to i... Czemu ja na to wcześniej nie wpadłem?
-Tak synku- przytaknęła nadal z uśmiechem- Ukazuje on twoje największe obawy.
-Moje obawy?- spojrzałem się na mamę zdziwionym wzrokiem.- Ja nie mam żadnych obaw.
-Naprawdę? A to, że Shina zostanie porwana przez Takashiego, że twoja przyjaciółka zostanie omotana również przez niego? 
Spuściłem wzrok.
-Kochanie- mama spojrzała mi w oczy- Jesteś wrażliwym chłopcem, który kryje się pod maską twardego, opanowanego i odważnego mężczyzny nie znającego takich uczuć jakimi są strach, ból, cierpienie. Nie sądzisz, że czasem warto tą maskę zdjąć? Jesteś wspaniałym chłopcem. Twoi przyjaciele cię lubią za to, że umiesz się odnaleźć w każdej sytuacji, jednak czasem naprawdę można okazać wrażliwość i jakieś głębsze uczucia.
-Kocham cię mamo- i zrobiłem to, co ostatni raz zrobiłem, gdy umierała- popłakałem się jak małe dziecko oraz przytuliłem się do niej bardzo mocno.
-Och, moje słoneczko- powiedziała całując mnie we włosy i głaszcząc po głowie.- Tak mi przykro, że nie mogę już być z tobą i Shiną. Że nie mogę wam pomagać w rzeczywistości.
-Ale jesteś z nami duchem- zerknąłem na nią- To jest najważniejsze.
-Tak bardzo przypominasz mi swojego ojca- rzekła ni stąd ni zowąd.
-Mam być dumny, czy...
-Dumny, jak najbardziej dumny- odpowiedziała przytulając mnie jeszcze mocniej.- Kochanie, niestety czas już na mnie.
-Nie odchodź- nie chciałem, by mnie zostawiała. Tak dobrze mi z nią było.
-Muszę, nie możesz spać wieczności mój drogi- uśmiechnęła się promiennie.- Wracaj opiekować się siostrą.
-Dobrze- obiecałem jej to po raz drugi w swoim życiu.
-Pamiętaj- powiedziała odchodząc- Zawsze was kochałam i kochać będę bez względu na wszystko oraz przez wszystkie chwile waszego życia zawsze nad wami będę czuwać. 
-Wiem.
Już miała odejść, gdy nie odwracając się dodała:
-Nie mów nic siostrze. Sama ją odwiedzę w odpowiednim czasie. Ona też nie ma łatwo. I na koniec- odwróciła się.- Nie bój się ujawnić swych uczuć Shun. Ona nie będzie czekać wiecznie.
Uśmiechnąłem się tylko. Ona również obdarzyła mnie swoim najpiękniejszym z najpiękniejszych uśmiechów. 
Odwróciła się ponownie i zniknęła. W tym samym czasie wiatr otulił moje ciało. Czułem że zaraz się obudzę. Z moją mamą przy boku i nową mocą.

^*^*^*^*^

-Shun?- brunet otworzył oczy. Było ciemno. Musiała być nadal noc. Poczuł coś twardego pod plecami. Okazało się, że musiał w czasie snu spaść z łóżka.
-Alice?- chłopak był zdziwiony słysząc głos rudowłosej.- Co ty tutaj robisz?
-Wiem, nie powinno mnie tu być, ale- dziewczyna próbowała się wytłumaczyć z niezręcznej sytuacji- usłyszałam jakieś krzyki z twojego pokoju, więc postanowiłam wejść i sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Gdy wchodziłam właśnie spadałeś z łóżka. Nie udało mi się do ciebie na czas dobiec, by chociaż trochę za amortyzować upadek. Później próbowałam cię obudzić, ale nie udawało mi się. No więc postanowiłam jakoś cię uspokoić. I po jakiś piętnastu minutach uspokoiłeś się. Musiało ci się przyśnić coś miłego- dziewczyna uśmiechnęła się lekko pod nosem.
Shun patrzył na Alice jak zaczarowany. To chyba ten moment, pomyślał i przytulił się do przyjaciółki bez żadnego ostrzeżenia. Najpierw była zdziwiona, ale szybko się ocknęła i odwzajemniła ucisk. 
-Dziękuję, że zostałaś tutaj ze mną- powiedział wojownik cicho do jej ucha.
Spojrzał w jej brązowe oczy na chwilę i... (Tak w końcu, ja też się z tego cieszę, i to bardzo! - dop. autorki) pocałował ją

*****************************************************************************
Jak wena przyjdzie, to przyjdzie i nie ma zmiłuj. Teraz już wiem jak to jest. Dawno tego nie doświadczyłam. I pomyśleć, że zaczęłam pisać kompletnie co innego. Znowu miałam wrócić do Shiny. Mam nadzieję, że spodoba wam się to, co napisałam. :) Pierwszy rozdział w tym roku !!!! WOW !!! I tak zaczynamy. Moja makówka jest nie taka. 
One-shota nie będzie świątecznego :( Jest po świętach, a ja się nie wyrobiłam, więc zrezygnowałam. Wywiady będą w specjalnych edycjach Spectra&Shadow Show (jakoś tak to się pisze). 
Miłego czytania!