wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 12

To była jego walka. Od początku musi atakować, aby zaskoczyć przeciwnika. Aby się zmęczył i sam padł pod jego nogi. Oczywiście tak by było najłatwiej. Ale to niestety taktyka jego rywala. Więc on musi obrać inną.
Założył strój i wyszedł z szatni. W jakim nastroju, z jakim nastawieniem? Nie wiedział. Nic nie wiedział o prócz jednego. Musiał wygrać. Po prostu musiał.
-Witam na jednej z najbardziej emocjonujących walk pierwszego etapu Światowych Zawodów Ninja! Dosłownie za kilka chwil pojawią się prawdziwi mistrzowie swego fachu- komentator rozpoczął przedstawianie zawodników.- Po mojej prawej stronie młody, mężny i bardzo przystojny mężczyzna, za którym wiele młodych pań szaleje. Gdy wykonuje swój popisowy obrót o 360 stopni to wiadomo, że jego przeciwnik jest w ogromnych tarapatach. Zazwyczaj to jest już koniec pojedynku. A o kim mówię? No oczywiście o naszym zeszłorocznym półfinaliście, obywatelu jakże dalekiego, a niby bliskiego kraju zwanym Stanami Zjednoczonymi, czyli Andrew Michallie!
Zawodnik wyszedł dumnie na środek maty. Był wysokim blondynem, dobrze umięśnionym. Od razu można było zauważyć, że jest bardzo pewny siebie. Nie słyszał o swoim przeciwniku wiele. Jedynie to, że jest nieobliczalny na arenie. Nie martwił się. Był pewny swego zwycięstwa.
-Natomiast po mojej lewej stronie człowiek, który powraca po kilkuletniej przerwie. Cóż mogę o nim powiedzieć? Cichy, spokojny, zrównoważony mężczyzna, pochodzący z rodziny o pokoleniowej tradycji. Pamiętam jego ostatni turniej, gdy wygrał go pokonując przeciwnika kilkoma zwinnymi ruchami. Tak proszę państwa, jest to niesamowity mężczyzna, którego boi się wielu zawodników. Czy bez powodu? Z pewnością nie! A jeśli ktoś jeszcze nie domyśla się kto to jest, to dam ostatnią podpowiedź. Każdy zna Bakugany, prawda?
Cała arena potwierdziła chórem. Bakugany były tak powszechne, jak pokemony w kreskówkach. Nikogo nie dziwiło obecność stworzeń poza ziemskich w swoim domu i otoczeniu. Wręcz przeciwnie, pożądano ich, a jeśli ktoś go nie posiadał, to był dziwakiem.
-No więc teraz powinniście wiedzieć o kim mówię. Niesamowity wojownik nie tylko ninja, obrońca naszego świata, powracający mistrz- SHUN KAZAMI!!!!!!!!!
Na arenie zaczęto krzyczeć na cały głos. Wielu widzów bywało na tym turnieju od lat. I wielu z nich znało Shuna oraz jego możliwości. Wiedzieli, że nigdy nie pokazał swoich 100 %. Był jednym z najbardziej oczekiwanym powrotów.
Wojownik Ventusa wyszedł na przeciw swego przeciwnika. Nie uśmiechał się, nie próbował okazać swojej wyższości. Wiedział z doświadczenia, że nawet taki typek może mu zagrozić. 'Nigdy nie lekceważ przeciwnika'. Te słowa powtarzał mu jak mantrę jego dziadek. Nie mógł o nich zapomnieć.
-No dobrze panowie- komentator podszedł do nich bliżej i poprosił do siebie.- Regulamin nie został stworzony z nudów. Żadnych ciosów mogących spowodować poważny uszczerbek na zdrowiu i życiu. Kopniaki w Jabłko Adama też nie dozwolone. To ma być czysta walka. Fair play. Zrozumiano?
-Tak- odpowiedzieli jednocześnie chłopaki.
Natomiast na trybunach dziewczyny ledwo co wytrzymywały w miejscu, szczególnie Shina.
-Niech się to już rozpocznie.
-Nie przeżywaj, Shun i tak wygra- Kate właśnie piłowała sobie paznokcie na zmianę pisząc SMS-y ze Spectrą.
-Dokładnie. Shun jest faworytem- Chan Lee uścisnęła przyjaciółkę.- Nie martw się, będzie dobrze.
-To nie oto chodzi- Shina pokazała głową na postać siedzącą kilka rzędów niżej.
-Takashi?
-Jego siostra- Kate powiedziała niekontrolowanie. Natychmiast zasłoniła sobie usta ręką. Dziewczyny spojrzały na nie zdziwione.
-Skąd wiesz?- Shina patrzyła się podejrzliwie na dziewczynę.
-Dan mi mówił, że Takashi podobno wyśle kogoś na tą walkę, ponieważ sam nie może. A już wcześniej patrzyłaś się w tamtą stronę. I zresztą się odwróciła w naszą stronę. Faktycznie jest podobna do tego całego faceta.
-Tak, masz rację- Shina nadal nie była co do tego przekonana. Zaczęła podejrzewać, że może Kate nie jest taka niewinna jak im się wszystkim wydaje. Z drugiej natomiast strony jest kuzynką Dana, więc po co miałaby się mu narażać? Mimo wszystko wolała być czujna względem przyjaciółki.
-Dziewczyny- Chan szturchnęła w ramię wojowniczkę Darkusa.- Zaczyna się.
Chłopaki ustawili się naprzeciwko siebie. Przywitali się, zajęli pozycje i wszyscy usłyszeli gong oznaczający początek walki.
Pierwszy zaatakował Andrew. Był to szybki i zdecydowany ruch. Miał plan. Zacząć atakować i patrzeć, aż przeciwnik zmęczy się obrywaniem i obroną. Na koniec wykonać swój popisowy numer z 360. i pokonać przeciwnika. Może i by się bardzo mocno zmęczył, ale przynajmniej jest wygrana. Jednak największą wadą tego planu, było brak informacji na temat swego przeciwnika. On tylko słyszał o Shunie. Jaki jest to cudowny, wspaniały i niepokonany zawodnik i takie tam ble, ble, ble... Zlekceważył go. I to był jego olbrzymi błąd.
Losowanie 4 zawodników do grup, których jest zazwyczaj po 10 w każdej kategorii (kobiet i mężczyzn) odbywa się zawsze dwa dni przed pierwszą, inauguracyjną walką. Zawodnicy mają wtedy czas, aby przygotować się, poznać tych, z którymi będzie się walczyć. Wiele z tego korzysta. Między innymi rodzina Kazamich.
Shun przesiedział wiele godzin studiując swych pierwszych przeciwników. Wiedział, że swe zmagania rozpocznie od walki z Michallie. Dobrze go przestudiował. Oglądał wiele jego zmagań i wiedział czego się spodziewać. Nie pomylił się, że zaatakuje pierwszy i, że nie będzie się oszczędzał.
Kazami wymijał ostrożnie, lekko i bez emocji ciosy Andrew. Czekał na odpowiedni moment jego zmęczenia. Chciał powalić go jednym, zwinnym i celnym ruchem.
Natomiast przeciwnik był coraz bardziej zmęczony i zirytowany. Zawsze jego przeciwnik męczył się, ponieważ nie tylko się bronił, ale również atakował gwałtownie pozbywając się wiele energii. Ale teraz jest inaczej. Shun tylko, on nawet się nie broni, tylko omija jego ciosy. Andrew dotknął go tylko może z 5 razy na jakieś 50 uderzeń. Był zmęczony i zawiedziony. Nic nie szło po jego myśli. Wiedział, że Shun coś na niego szykuje, dlatego taki jest. To go bardzo zaczęło dobijać. Zaczął też sobie uświadomić, że może przegrać. Nie mógł do tego dopuścić. Postanowił położyć wszystko na jedną kartę. Albo uda mu się 360, albo przegra. Raz kozie śmierć, myśli. Albo wygram, albo przegram.
Niestety nie udało mu się wykonać 360, ponieważ wcześniej zaatakował go Shun. Wyczuł odpowiedni moment i jednym zwinnym ruchem powalił go na matę. Michallie był tak tym zaskoczony, że nie poczuł bólu, który powinien mu towarzyszyć. Nie sądził, że Kazami może go pokonać, przy małym spożyciu energii. To było dla niego coś niewiarygodnego. Zaczął czuć szacunek do swojego przeciwnika i respekt. Nie było mu nawet głupio, że przegrał. W końcu zrozumiał z kim walczył i zrozumiał, że miał znikome szanse. Był pod wielkim wrażeniem.
Shun podszedł do Andrew i podał mu rękę.
-Nie atakuj tak intensywnie i bez opamiętania- powiedział mu.- Tracisz bardzo szybko energię i trudno ci ją później zebrać na ostateczny cios. Atakuj powoli, najpierw słabo, a później coraz mocniej. To również będzie lepsze dla twojego zdrowia, które jest bardzo wycieńczone po każdej jednej walce. Trudno ci jest zebrać siły na kolejną.
Michallie otworzył oczy ze zdumienia.
-Dziękuję za rady- odpowiedział.- Zrobię tak jak mówisz.
-To dobrze- uśmiechnął się lekko Kazami.- Może wtedy znów się spotkamy i nasze starcie będzie bardziej ciekawe.
-No jasne!- Amerykanin odwzajemnił uśmiech.- Już nie mogę się doczekać. I życzę ci powodzenia na kolejne walki. Będę trzymał kciuki.
-I nawzajem.
W końcu podszedł do nich sędzia.
-To starcie wygrał niesamowity Shun Kazami!!!!- na arenie wszyscy zaczęli wrzeszczeć.
Shina zaczęła skakać z radości. Wiedziała, że jej brat to wygra, ale i tak nie mogła powstrzymać emocji.
W końcu chłopaki rozeszli się. Shun wyszedł z areny i napełnił swoje płuca powietrzem. Wygrał i prawie wcale się nie zmęczył. Dobry początek.
-Shun!
Wojownik odwrócił się i zobaczył biegnące w jego stronę dziewczyny: Chan Lee, Kate i swoją ukochaną siostrę Shinę.
-Shun. Gratulacje z wygranej!- Shina rzuciła mu się na szyję. Chłopak odwzajemnij uścisk i obrócił siostrę, wokół siebie.
-Dzięki. To było proste.
-Wiadomo- Chan uśmiechała się do niego promiennie.- Przecież w zeszłym roku to on przypadkiem do półfinału dotarł.
-Czysty przypadek i ingerencja sił wyższych- Kate zaśmiała się szczerze.
-Możliwe. To co dziewczyny, idziemy coś zjeść? Muszę wam się przyznać, że jestem bardzo głodny.
-Nie tylko ty- Shina wzięła go pod rękę.- Ja również. Ale musimy szybko to załatwić po za jakąś godzinę muszę być w szatni.
-No tak. Przecież o 15 masz walkę. Więc chodźmy szybko na kebaba. A tak na marginesie, to kiedy przyjedzie Dan z ekipą?- Kazami teraz się ocknął, że są tylko w czwórkę.
-Nie wiadomo- Chan szła z przodu i szukała dobrej budki- Mamy nadzieje, że pojawią się przed końcem zawodów.
-Aha.
-Dobra, mniejsza z tym- Shinie zaczęło burczeć w brzuchu.- Jak to powiadała mama 'Pamiętaj dziecko, wszystkie sprawy można rozwiązać po dobrym jedzeniu', a tak wychodzi, że mam kilka spraw, więc ruszcie się!
-Już idziemy.
Chan w końcu znalazła budkę z kebabem i wszyscy sobie kupili po jednym. Shina, mimo głodu, nie mogła za dużo zjeść, ponieważ bardzo denerwowała się przed swoją pierwszą walką od lat. Ale była dobrej myśli. Wiedziała, że jest zdolna do wygrania i będzie robiła wszystko, by osiągnąć swój cel.



Spectra & Shadow Show .! (S&S S)


Sw: Witamy wszystkich bardzo serdecznie po prawie 2 miesiącach nic nie robienia!
Sp: Według Shadowa oczywiście.
Sw: Odezwał się ten, co przez ponad dwie godziny układa sobie fryz.
Sp: Ale przynajmniej coś robię! Chcę ci powiedzieć, madralo, że nie licząc, jak ty to powiedziałeś 'układania sobie fryzu' robię jeszcze wiele pożytecznych rzeczy, np. patrzę, czy nic nie zagraża bakuganom, doglądam w jakim stanie są nasze sprzęty, trenuję.
Sw: Okłamuję Gusa, okłamuję Kate, uganiam się za Shiną, pożądam Shiny, podglądam Shinę jak śpi...
<Shadow dostaję trzykrotnie w głowę lampą, później jeszcze ma poprawione butelką po coli>
Sp: No więc wracając do naszego show, a raczej mojego, ponieważ w obecnej chwili Shadow jest niedyspozycyjny. Patrycja jest bardzo szczęśliwa, że jednak o niej ludzie nie zapomnieli. Dziękuje za wszelkie komentarze.
<Shadow podnosi się spod stołu, trzymając się za głowę i zipiąc nienawistnie na Spectrę>
Sw: Layali N. Niestety Patrycja nie dostała od ciebie żadnego email odnośnie szablonu. I stwierdza, że masz rację. Wypadałoby zmienić wygląd bloga, jednak nie ma na to pomysłu i z czasem krucho.
Sp: Kolejny punkt. Nie będzie żądnych One-shotów.
Sw: Dokładnie. Patrycja stwierdziła, że jakoś jej się nie chce i w ogóle.
Pa: To nie prawda! Po prostu jakoś czasu nie mam! I jeśli Shadow będziesz dalej kłamał, to zmienię cię na kogoś innego.
Sp: 'Zamienię Cieeeeeeeeeeeeeeebie na lepszy model'. Kolejna sprawa.
Sw: Święta, święta i po świętach. Dlatego Patrycja nie będzie Wam składać życzeń bożonarodzeniowych, na które wymyśliła wierszyk w aucie.
Sp: Dokładnie. Za to w zamian złoży Wam życzenia noworoczne. Jednak to na koniec.
Sw: Do którego własnie zmierzamy! No więc na koniec, Patrycja wie, że ten rozdział również jest bardzo daleko od ideału. Twierdzi, że musi po prostu zaczerpnąć weny, ale jakoś nie ma czasu na oglądanie odcinków z nami i warunków do tego...
Sp: Ten jej beznadziejny komputer...
Sw:...dlatego prosi o Wasze wybaczenie i wyrozumiałość.
Sp: Dokładnie. Coś jeszcze Shadow?
Sw: Tak. Do, nie wiadomo kiedy, zobaczenia!
Sp: Do widzenia!

*********************************************************************************

Kochani moi czytelnicy

Ponieważ nie da się nie zauważyć, że nie złożyłam Wam życzeń z okazji świat Bożego Narodzenia, dlatego składam Wam życzenia na nadchodzący Nowy Rok 2015. A więc:

Na nadchodzący Nowy Rok 2015 życzę Wam, aby ten nadchodzący rok był zdecydowanie lepszy od poprzedniego. Aby marzenia niezrealizowane z różnych powodów w roku jeszcze obecnym, zostały spełnione w najbliższym czasie. Żeby obecne troski zostawić w tym odchodzącym roku 2014 i aby Nowy Rok powitać bez żadnych przykrości. Pisarzom życzę niekończącej się weny i pomysłów. Życzę Wam również udanego Sylwestra, ale także mądrego, bo dopiero wtedy zabawa jest najlepsza.
Tego wszystkiego i jeszcze więcej, o wiele więcej życzymy my, cała nasza skromna gromada z tego bloga, opowiadania, czyli

Patrycja & Przyjaciele

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 11

-Czas zacząć wielkie i jedyne w swoim rodzaju Światowe Zawody Ninja!
Tokio, 26 maja.
-Shun, w końcu!- Shina kipiała od emocji. Co chwilę skakała. Miała strasznie dużo energii.
-Powtarzasz się- Shun wypatrywał Alice, która miała zaraz wrócić z napojami.- Gdzie jest...
-O kurna- Shina spojrzała się w stronę sklepu, gdzie udała się jej rudowłosa przyjaciółka. Już wiedziała, dlaczego tak długo nie przychodziła.
-Takashi- odpowiedziała jej brat. Był wściekły. Chciał tam podejść, zabrać Alice, pobić porządnie rywala i nie mieć z nim więcej do czynienia. Ale wiedział, że tak nie może. Są zawody, na których liczy się honor. Wszelkie kłótnie trzeba rozwiązywać poprzez uczciwe walki i uczciwe zwycięstwa. Tak mawiano przed każdym pojedynkiem. A on nie zamierzał narobić sobie kłopotów przez tego człowieka.

Pierwsze trzy dni to było rozpoznanie uczestników zawodów. Wszyscy zbierali się na stadionach, słuchali regulaminów, w jakich dniach odbywać się będą walki, kto z kim stanie na arenie i różnego tego typu sprawy organizacyjne. Dla Shiny, Shuna, Kate i Chan Lee to był okres ostatnich przygotowań. Nie trenowali już, nie wylewali siódmych potów, lecz skupiali się na spokoju duchowym i mentalnym. Przez większość czasu zaszywali się w lasach na medytacjach i wyciszeniu umysłów. Szczególnie Shun. Do pierwszego uderzenia gongu Shina widywała go tylko w łóżku. Codziennie wstawała o 2 w nocy i zaglądała do pokoju brata, by sprawdzić czy jest. Zawsze był i nigdy nie widywała go na posiłkach. Wiedziała, że wojownik Ventusa bardzo lubi ten etap przygotowań. Mógł bez żadnych zbędnych tłumaczeń znikać na całe dnie i zaszywać się gdzieś samotnie razem ze swoimi myślami. A ostatniego czasu miał nad czym się głowić.

-Pierwsze starcie na Światowych Zawodach Ninja w kategorii kobiet czas zacząć!- wykrzyknął donośnym głosem komentator przez mikrofon.- Dzisiaj zmierzą się ze sobą następujące panie: po mojej prawej stronie stoi zeszłoroczne objawienie naszych zawodów Jahome. Natomiast z mojej lewej nowicjuszka: Anastazja. Moje drogie, ukłońcie się i na pierwszy gong zaczynajcie!
Shina poznała Jahome. Było to sześć lat temu. Może nie uważały się za najlepsze psiapsiółki, ale szanowały się. Wojowniczka Darkusa już wcześniej wiedziała, że ta dziewczyna ma talent. Dlatego nie zdziwiła się, gdy wygrała. Rywalka okazała się jeszcze nie dojrzała do tej grupy wiekowej.
-Jahome jest jeszcze lepsza niż rok temu- skomentowała Chan Lee.- I kto by pomyślał, że Kuzano miał rację.
-No- powiedziała Kate.- Kiedy macie starcia?
-Ja mam jutro- odpowiedziała Chan.- A ty Shina?
-Też jutro. O 15.
-A ja o 11, więc będziemy na swoich pojedynkach.
-Dokładnie. Chociaż nie wiem, bo Shun ma o 12. Chcę tam być.
-Chan sobie szybko poradzi i wszyscy pójdziemy kibicować Shunowi- rzekła Kate.- Ja mam za dwa dni, więc będziemy razem.
-A tak w ogóle, to kiedy Dan z resztą przyjadą?- zapytała Lee przyjaciółek.
-Szczerze mówiąc, to nie wiem. Coś mówili, że wszyscy się nie zjawią- Shina zaczęła się zastanawiać.- No więc Julie jest chora, może na koniec przyjedzie, Billy siedzi z nią. Powinni zjawić się za to wszyscy Vexosi.
-A Neathianie, Gundalianie?
-To ty nic nie wiesz?- Katy była zaskoczona.- Oni musieli wrócić do siebie. Okazało się, że ludy się buntują, a do zaprowadzenia porządku potrzebni byli nasi przyjaciele.
-Ojejku, to straszne.
-Ale podobno sytuacja się poprawia. A skoro tak mówili, to tak jest- dziewczyny dochodziły do hotelu.- Chodźmy spać. Jutro będzie ciężki dzień.
-Masz rację Shina. Musimy być wyspane na jutrzejsze pojedynki.
Tak jak postanowiły, tak zrobiły. Już o 20:30 były w łóżku i spały, śniąc, by wygrać i nie zrobić z siebie pośmiewiska. I aby pokazać, że nadal są na szczycie.

Chan Lee walczyła bardzo zacięcie. Trafiła na zeszłą półfinalistkę, Katanilę, która była naprawdę w formie, dobrej formie. Większość stawiała na tą drugą. Ale w pewnym momencie Chan Lee wypatrzyła na trybunach... Joe. Kibicował jej, wołał, że jest najlepsza, że wygra. Wiedziała, że to nie możliwe by on tam był, ale...
Wygrała powalając przeciwniczkę tak, że przypadkiem ta skręciła sobie kostkę. Później okazało się, że nie była na arenie nawet 30 minut. Szybko przebrała się, zajrzała do przeciwniczki i pobiegła do hali obok, gdzie Shun miał rozegrać swoją walkę. Nie tylko na arenie, ale też w życiu.




Spectra & Shadow Show .! (S&S S)

Sw: Witajcie wszyscy po blisko roku czasu naszej nieobecności!!!
Sp: Oczywiście według Shadowa, który nadal nie umie dobrze określić czasu -.-
Sw: No chyba ty (foch)
Sp: -.-' Nie ważne. W każdym bądź razie wróciliśmy. Patrycja stwierdziła, że czegoś brakuje jej w życiu. Okazało się, że nas.
Sw: Bo bez nas życie jej do niczego :D
Sp: Tssssaa -.-
Sw: Ale mniejsza z tym. To show to tak właściwie jest robione trochę, hmm..., jakby to powiedzieć?
Sp: Nielegalnie?
Sw: Dokładnie. Patrycja nie wie, że my tutaj jesteśmy i co robimy.
Sp: Będzie po nas.
Sw: W to raczej nie wątpię. Po tym co tu napiszemy? Phi, na kolejne święto Wszystkich Świętych będzie wydawać więcej kasy na znicze.
Sp: To prawda.
Sw: No więc dzisiaj mamy wam do przekazania chyba z 3 sprawy.
Sp: Ewentualnie więcej. Zobaczymy co nam się przypomni.
Sw: Zaczynamy od pierwszej. Spectra, proszę cię bardzo, zacznij gadać.
Sp: Kiedyś cię zabiję.
Sw: To będziesz wydawał więcej...
Sp: A kto powiedział, ze będę ci kupował znicze!?
Sw: A nie?
Sp: No chyba ty -.-
Em: Zacznijcie gadać do rzeczy, bo jak nie to wam kolacji nie dam. A dzisiaj robię z Alice naleśniki ze śmietaną.
Sw: Szantaż jest zły :(
Sp: No więc przechodząc do pierwszej sprawy. Patrycja napisała. Jest bardzo z tego dumna. Ma nadzieje, że może ktoś to przeczyta.
Sw: Cały czas nam o tym mówi.
Sp: Teraz ty Shadow.
Sw: Patrycja założyła new blog! Nie chce go promować, no ale... nie krepujcie się. A oto link na niego, byście mogli go zobaczyć i skomentować. Dopiero zaczęła: >klik<
Sp: Sprawa numer trzy i chyba najważniejsza...
Sw: PATRYCJA DZISIAJ MA 16. URODZINY!!!
Sp: Dokładnie. 3 listopada, urodziny Patrycji.
Sw: Piszemy to, ponieważ chcemy jej złożyć życzenia od nas wszystkich!
Sp: Yhm. Więc nasza najdroższa, najwspanialsza, najlepsza, najukochańsza, najładniejsza, najcudowniejsza, naj... Kto to pisał!?
Em: Daj już sobie Spectra spokój. Shina to przeczyta. Jest główną bohaterką bloga, stworzoną w całości przez Patrycję. To powinna ona zrobić.
Sp: Dobra -.-
Sh: Dziękuję Emiko. A więc:

 Nasza najdroższa, najwspanialsza, najlepsza, najukochańsza, najładniejsza, najcudowniejsza, naj, naj, naj i naj Patrycjo. Dzisiaj kończysz swoje 16. urodziny. Jak mówiłaś nam wcześniej, w końcu będziesz mogła oglądać bez przeszkód i legalnie filmy od 16. roku życia. Jesteśmy bardzo z tego szczęśliwi. Dlatego my wszyscy, twoi bohaterowie, twojego opowiadania składamy ci najserdeczniejsze życzenia urodzinowe. Byś była jak najdłużej zdrowa, radosna, uśmiechnięta. Byś nie ścinała na razie włosów, tylko jeszcze poczekała. Aby Ci się wszystko w szkole układało. Samych dobrych ocen i motywacji do nauki. Wspaniałego chłopaka, który Cię doceni i nie będzie chciał Cię zmieniać. Aby tolerował twoje wady. Szczególnie twoje bałaganienie. Abyś miała cierpliwość do swoich rodziców, babć, siostry i do nas. Abyś się zbytnio nie zmieniała, bo kochamy Cię taką, jaka jesteś. A my dziękujemy Ci za to, że nas stworzyłaś i że chcesz z nami być i dalej tworzyć.
KOCHAMY CIĘ PATRYCJA!

Sw: Aż się popłakałem ;(
Sp: Już nie przesadzaj Shadow.
Sh: Spectra, Shadow ma prawo sobie popłakać.
Sw: Dziękuję (chlip)
Sp: Ech.. -.- No dobra. Kończmy to. Patrycja, jeszcze raz, wszystkiego najlepszego!
Sh: Sto lat!
Sw: I w ogóle czego tam sobie życzysz (chlip)
Sw, Sp, Em, Sh: DO ZOBACZENIA!

sobota, 8 lutego 2014

Spectra & Shadow Show ! (S&S S)

Sw: Siemanko wszyyyyystkim!!!
Sp: Witajcie.
Sw: Spectra, co tak smutno :(
Sp: Nie odzywaj się.
Sw: Ech, mam dość twoich humorów. Czyżby menopauza złapała?
Pa: Spokój! Do roboty!
Sw, Sp: Tak jest.
Sp: No więc ponieważ u Patrycji wena odeszła, rozdziału nie ma.
Sw: Ale nie martwcie się! Oczywiście ma zawsze plan awaryjny. Czyli dzisiaj będą... WYWIADY!
Sp: Tsa...
Sw: Pierwszym naszym gościem będzie... LAYALI NAMIT!
Sp: Prowadzi bloga - >klik< - na którego serdecznie zapraszamy.
Sw: Dokładnie. Już z nami jest. Witaj moja droga!
La: Hej, witajcie!
Sw: Co tam u ciebie słychać?
La: A dobrze, dziękuję. A u ciebie?
Sw: Byłoby lepiej, gdyby Spectra nie był naburmuszony.
La: A co się stało?
Sw: Przeczytał, co dalej go czeka w opowiadaniu.
Pa: Grzebał w moich osobistych papierach !?
Sw: Yhm. I mówił, że masz zamiar nowego bloga założyć o elfach czy coś w tym stylu.
Pa: Macie przechlapane.
Sw: Czyli to prawda?
<dostaje lampą w łep>
Sp: No dobra, skończmy tą żałosną farsę. Layami, a oto pierwsze pytanie.
La: Słucham.
Sp: Co lubisz robić w wolnych chwilach?
La: Uwielbiam pisać.
Sw: To ciekawe. A słyszałem, że baku postacie robisz.
La: Robię.
Sw: A mnie zrobisz?
La: Nie ma takiej potrzeby. Przecież wiemy jak wyglądasz Shadow.
Sw: No ale wiesz. Jakbyś zrobiła mnie z kapeluszem takim...
<spojrzenie Spectry>
Sw: Czas na następne pytanie. Za co lubisz bakugany?
La: Za kreskę.
Sw: Za co?
Sp: Chyba jej chodzi oto, jak zostaliśmy narysowani.
Sw: Aha... Kolejne pytanie. Co cię skłoniło do pisania bloga?
La: Moje hobby. Połączyłam moją pasję do pisania z bakuganami i tak oto powstał blog.
Sp: Teraz ulubione pytanie Shadowa.
Sw: Już? Ale super. No to pytanko następne. Co ci się podoba w opowiadaniu Patryśki?
Pa: Powtórz to, a znowu ci się oberwie.
Sw: Nie denerwuj się, Patrysiu :D
Pa: Twe dni są policzone.
Sp: Ech -.-' To za co lubisz?
La: Za pomysł stworzenia siostry Shuna- Shiny.
Sw: Słyszysz Shina! Nie tylko Spectra i Gus cieszą się z twojego pobytu!
Sh: Niestety, jak słyszę twój głos to od razu jakieś mnie mdłości biorą.
Sw: A no widzisz jak na ciebie działam :D
Sh: Tsa... Jak burito na Lynca.
Ln: Co ja?
Sh, Sw, Sp: Nic -.-
Sp: Kolejne pytanie. Zaczynam się powtarzać. Kogo z dodanych bohaterów lubisz najbardziej i dlaczego?
La: Jest to ponownie Shina.
Sp: A dlaczego?
Sw: Spectra daj już spokój Layami. Z pewnością chciałaby się czegos napić, prawda kochana?
La: No, w sumie...
Sp: Ale to pytanie...
Sw: Czego Patrycja nie usłyszy to ją nie zaboli. No więc kochaniutka, czego sobie życzysz? Pepsi czy Coca- Colę?
La: Coca-Colę.
Sw: I mamy odpowiedź na następne pytanie! Co woli pić nasza Layali!
Sp: Podstępny szczur.
Sw: Szczur, gdzie?
Sp: -.-'
La: To dostanę, czy...
Sw: Później, później. Teraz następne pytanie. Hu, hu. Ciekawe, ale trochę nie na czasie. Za co lubisz święta?
La: Za to, że wtedy coś mnie nawiedza i mam ochotę robić wszystkim prezenty.
Sw: Jakie to słodkie *.*
Sp: A jaka średnia oceń?
La: Z przedmiotów ogólnych 5.0, a z artystycznych 5.5.
Sw: Kujonka!!!
Sp: Bęcwał. Uczy się to dobrze. Dzięki takim osobom jeszcze do końca wiary w ludzi nie straciłem.
Sw: Milutki -.-
Sp: A jakie masz zainteresowania?
La: Filmy, muzyka, blogi, rysowanie, pisanie kuchnia, dekorowanie wnętrz.
Sw: To ostatnie bardzo ciekawe. Mogłabyś pomóc Shinie i Patrycji. Już od roku zastanawiają się jak przemeblować swoje pokoje :)
Pa: A ty cały czas nam przeszkadzasz!
Sw: Też cie lubię :]
Pa -.-
Sp: Gdzie ta kartka z tymi pytaniami? Shadow!
Sw: No co?
Sp: Kartka!
Sw: Jaka?
Sp: Shadow?
Sw: No ale jaka?
La: Ja ją mam.
Sp: Ooo. Przepraszam. Poproszę.
La: Proszę.
Sw: Oczywiście. Wszystko co złe, to Shadow <foch>
Sp: -.-' Jakim byś chciała być zwierzęciem Layali?
La: Orłem.
Sp: Dlaczego?
La: Bo jest lotny i nieuchwytny.
Sw: Mądra odpowiedź. A jakie lubisz książki czytać? Autor, tytuł.
La: Oj, wiele tego jest. Na pewno polecę Wiedźmina A. Sapkowskiego i serię Assassin's Creed Olivera Bowdena.
Sw: Tak mało O.o Daj jeszcze jakieś. Bo tak ci w tajemnicy powiem, że to pytanie jest czysto egoistyczne, bo Patrycja nie ma co czytać. Oczywiście pominę, że do przeczytania ma jeszcze 10 innych książek...
Sp: Shadow, co obiecywałeś dzisiaj przed wyjściem z domu?
Sw: Że nie będę męczyć naszych gości.
Sp: A co robisz?
Sw: Ech. Upierdliwy jesteś od czwartku. To teraz które pytanie?
Sp: Ostatnie.
Sw: W końcu. Nie wiem, czy jeszcze bym dłużej z tobą wytrzymał.
Sp: <kręci głową> To nie przedłużając i nie męcząc już naszego gościa, ostatnie pytanie. Jaką byś chciała mieć nadprzyrodzoną moc i dlaczego?
La: Moc kontroli nad powietrzem, gdyż zwalcza pozostałe żywioły, wiatr może tworzyć wyładowania atmosferyczne, czyli bonusowo moc nad piorunem, no i bez powietrza nie ma życia.
Sw: Pięknie powiedziane. Chociaż jak tak powiedziałaś o tych piorunach, to przed oczami pojawił mi się Thor.
Sp: Ile razy z Patrycją, Shiną, Emiko i Aiko oglądaliście ten film?
Sw: Daj spkój. Ten Chris Hemsworth jest naprawdę ok.
Pa, Sh, Em, Ai: I jeszcze nasz ukochany Tom Hiddleston *.*
Sw: I jeszcze on.
Sp: Boże Najświętszy.
Sw: Nie wzywaj Pana Boga swego nadaremno.
La: <śmiech>
Sp: Kończmy to i nie pozostawiajmy urazu psychicznego na naszym gościu. Bardzo miło nam było ciebie u nas gościć.
La: Dla mnie również to była przyjemność.
Sw: I pamiętaj kochaniutka. Do wujka Shadowa zawsze możesz wpaść, bo on zawsze ci pomoże.
La: Zapamiętam to sobie.
Sp: No więc do zobaczenia!
Sw: Papatki.

*******************************************************************************
W końcu coś napisałam. Uff.... A teraz kilka ogłoszeń:
*Z powodu takiego, iż w tym roku pisze egzaminy gimnazjalne, trza się uczyć xd A kiedy wczoraj zauważyłam ile mi tego czasu zostało, to stwierdziłam, że naprawdę trza się uczyć. Więc... Rozdziałów na pewno nie będzie w środku tygodnia. Będę je dodawać w czasie weekendu. Przewiduję tak co drugi, trzeci. Nie wykluczam jakiś wyjątków. 
*Komentować różnego rodzaju rozdziały itp. również w weekendy. Ale częściej :)
*To show idealne nie jest, od razu mówię. Błędów pewnie co niemiara. Proszę o przymykanie na to oczu. Następny rozdział bedzie lepszy. Obiecuję!

Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie :D

Wywiad z Arjaną po 11 rozdziale.
Buziaki ;***


wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 10

^*^*^*^*^

Gdy otworzyłem oczy było ok. 7 rano. Obudziłem się o jakąś godzinę za późno. Szybko wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i biegiem zszedłem na dół. W pewnym momencie przystanąłem na schodku i zacząłem nasłuchiwać. Było jakoś za cicho. Skierowałem się w stronę salonu, gdzie o tej godzinie powinien być chociaż Shadow. Nie było tam nikogo. Dom stał pusty. No, prawie pusty, bo ja się tutaj znajdowałem. 
Ponieważ zaburczało mi w brzuchu stwierdziłem, że nie ma sensu dalej szukać swoich przyjaciół i udałem się na posiłek. Po zjedzeniu trzech kanapek wyszedłem na dwór i rozpocząłem trening w pobliskim lasku. Po jakiś dwóch godzinach wróciłem i ponownie się umyłem. Nadal nikogo nie było. W takiej sytuacji pomyślałem o kawiarence Runo. 
Zamknąłem wszystko na cztery spusty i poszedłem na przystanek. Zdziwiłem się widząc ludzi w ... maskach. Obejrzałem się w koło. Był spory ruch, bo tą linią jeździ pół dzielnicy przedmieścia. I każdy z maską. Przeraziłem się trochę. Poczekałem jeszcze pięć minut i gdy tylko zjawił się na horyzoncie autobus, przepchnąłem się przez tłum i nie chcąc patrzeć na wszystkich w okół wsiadłem do pojazdu. 
W nim również ludzie mieli maski. Nawet pies jednej pani.
Oddech mi przyspieszył, serce zaczęło mocniej bić. Co się tu do cholery dzieje !?
Po półgodzinnej przejażdżce wysiadłem na przystanku w centrum Tokio. Skierowałem się jak najszybszym krokiem do centrum teleportacji między krajowej. Wiem, że mogłem w domu Vexosów, jednak nie umiem posługiwać się tamtejszym sprzętem. Zresztą do tej pory nie było mi to potrzebne. Byłem wielce uradowany widząc brak kolejki do mojego transportu. Szybko wbiłem na panelu nazwę miejscowości do jakiej chciałem się udać i po kilku sekundach byłem już w Warmington. I ponownie ludzie w maskach. 
Już mnie to nie przerażało, ale coraz bardziej denerwowało. Co się do cholery dzieje !? To pytanie było najczęściej wypowiedzianym zdaniem w tym dniu. 
Po dwudziestu minutach znajdowałem się przed kawiarenką. Ponownie zobaczyłem ludzi w maskach. Załamałem ręce. Wszedłem i zapytałem ludzi tam siedzących o Runo. A ich odpowiedź mną wstrząsnęło.
Wszyscy tam będący zaczęli zdejmować maski. Nie spodziewałem się, że to będą ci, których szukam. Wszyscy z domu Vexosów znajdowali się tam, gdzie myślałem, ale... w towarzystwie Takashiego. Mało tego. Trzymał na kolanach... Alice. Patrzyłem na tą scenkę w kompletnym osłupieniu. Kręciło mi się w głowie. Całowali się, miziali. Do tego Shina... Śmiejąca się, siedząca na jego drugim kolanie... 
Tętno w tamtym momencie wynosiło u mnie ok. 300 jak nie więcej. 
Nie wytrzymując już odezwałem się do siedzących tam ludzi, moich przyjaciół i tego drugiego. 
-Co wy robicie !?- wykrzyczałem oskarżycielskim tonem.
A oni zamiast mi odpowiedzieć, po prostu... wybuchnęli jeszcze większym śmiechem! Oburzyło mnie to bardzo. Myślałem by podejść do Takashiego i przejść do rękoczynów, ale on mnie wyprzedził.
-I popatrz- rzekł ze zwycięstwem.- Ja siedzę w otoczeniu twoich przyjaciół, w otoczeniu dwóch przepięknych dziewczyn na których najbardziej ci zależy. A ty?- zaśmiał się szyderczo.- Nie masz nic. Spytaj ich, co o tobie myślą. 
Patrzyłem na niego z coraz większym obrzydzeniem.
-Nie?- uśmiechnął się wywyższająco- No więc zrobię to za ciebie. Co sądzicie o naszym tutaj obecnym Shunie Kazamim moi drodzy?
Popatrzyłem na moich przyjaciół. Przestraszyłem się. Pierwszy raz w życiu byłem tak mocno przestraszony. Ale oczywiście nie było tego po mnie widać.
-A my się w ogóle znamy?- zaczął Shadow.
-No właśnie- Emiko pocałowała go w policzek i uśmiechnęła się szyderczo.
-A to ten nieudacznik!- Gus zrobił taką minę jakby sobie przypomniał. Ale oni wszyscy wiedzieli kim jestem. To mnie bolało najbardziej.
-Ten, co wszystko zepsuł- do rozmowy włączyła się Mira.
-Ten, co nic nie umie- nie zostawał w tyle Ace.
-Ten, co nie jest naszym przyjacielem, lecz zwykłym śmieciem dla nas- Dan bardzo efektownie zakończył. Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem.
-A wy moje panie?- wiedziałem, jak bardzo Takashiemu zależało, bym najgorsze i najbardziej bolesne słowa usłyszał właśnie od nich.
-I pomyśleć, że kiedyś chciałam być z tobą Shunie Kazami- Alice mówiła to wszystko z wielkim obrzydzeniem w głosie.- Teraz jak na ciebie patrzę, to już wolę pocałować osła lub lamę, niż ciebie.
-A ty moja pięknooka?- ten drań popatrzył na moją siostrę.
-Nie mogę uwierzyć, że łączą nas jakiekolwiek więzy krwi- odezwała się Shina- Jestem obrzydzona tym. I również tym, że kiedykolwiek nazwałam cię swoim bratem.
To, co dziewczyny powiedziały bolało bardziej niż jakikolwiek mi zadany ból fizyczny. 
Wyszedłem. Nie mogłem wytrzymać w ich towarzystwie. Nie mogłem wytrzymać tego jak oni się na mnie patrzyli, jak o mnie mówili. Tego jak Alice i Shina się zachowały...
Biegłem, biegłem przed siebie. Daleko, nie zważałem na nic. Na ludzi w maskach, którzy gdy tylko mnie widzieli od razu śmiali się ze mnie głosami moich przyjaciół. Chciałem od tych wszystkich głosach zapomnieć i o tych wszystkich słowach wypowiedzianych przez osoby na których najbardziej mi zależy. 
Dotarłem do lasu nieopodal miasta. Lubiłem ten lasek. Był miły, a drzewa utrzymywały mnie na gałęziach. Niedaleko znajdowała się polana, na której często spędzałem czas z Danem i Shiną, gdy byliśmy dziećmi. 
Usiadłem na suchej trawie i powstrzymywałem łzy.
-Boli, prawda?- odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem... moją mamę.
-Mama?
Usiadła koło mnie. Uśmiechnęła się do mnie jak to miała w zwyczaju, gdy coś mnie lub Shinę trapiło. Pogłaska mój policzek na który spadła jedna łza. Otarła ją ręka.
-Wygląda na to, że przeżywasz bardzo ciężkie chwile mój synku- powiedział z olbrzymią troską w głosie.
-Moi przyjaciele...- zacząłem.
-Twoi przyjaciele bardzo cię kochają i dbają o ciebie- przerwała mi.
-Przecież przed chwilą...
-To jest tylko sen Shun- uśmiechnęła się z troską.
-Sen?- byłem zbity z tropu. Przemyślałem to i... Czemu ja na to wcześniej nie wpadłem?
-Tak synku- przytaknęła nadal z uśmiechem- Ukazuje on twoje największe obawy.
-Moje obawy?- spojrzałem się na mamę zdziwionym wzrokiem.- Ja nie mam żadnych obaw.
-Naprawdę? A to, że Shina zostanie porwana przez Takashiego, że twoja przyjaciółka zostanie omotana również przez niego? 
Spuściłem wzrok.
-Kochanie- mama spojrzała mi w oczy- Jesteś wrażliwym chłopcem, który kryje się pod maską twardego, opanowanego i odważnego mężczyzny nie znającego takich uczuć jakimi są strach, ból, cierpienie. Nie sądzisz, że czasem warto tą maskę zdjąć? Jesteś wspaniałym chłopcem. Twoi przyjaciele cię lubią za to, że umiesz się odnaleźć w każdej sytuacji, jednak czasem naprawdę można okazać wrażliwość i jakieś głębsze uczucia.
-Kocham cię mamo- i zrobiłem to, co ostatni raz zrobiłem, gdy umierała- popłakałem się jak małe dziecko oraz przytuliłem się do niej bardzo mocno.
-Och, moje słoneczko- powiedziała całując mnie we włosy i głaszcząc po głowie.- Tak mi przykro, że nie mogę już być z tobą i Shiną. Że nie mogę wam pomagać w rzeczywistości.
-Ale jesteś z nami duchem- zerknąłem na nią- To jest najważniejsze.
-Tak bardzo przypominasz mi swojego ojca- rzekła ni stąd ni zowąd.
-Mam być dumny, czy...
-Dumny, jak najbardziej dumny- odpowiedziała przytulając mnie jeszcze mocniej.- Kochanie, niestety czas już na mnie.
-Nie odchodź- nie chciałem, by mnie zostawiała. Tak dobrze mi z nią było.
-Muszę, nie możesz spać wieczności mój drogi- uśmiechnęła się promiennie.- Wracaj opiekować się siostrą.
-Dobrze- obiecałem jej to po raz drugi w swoim życiu.
-Pamiętaj- powiedziała odchodząc- Zawsze was kochałam i kochać będę bez względu na wszystko oraz przez wszystkie chwile waszego życia zawsze nad wami będę czuwać. 
-Wiem.
Już miała odejść, gdy nie odwracając się dodała:
-Nie mów nic siostrze. Sama ją odwiedzę w odpowiednim czasie. Ona też nie ma łatwo. I na koniec- odwróciła się.- Nie bój się ujawnić swych uczuć Shun. Ona nie będzie czekać wiecznie.
Uśmiechnąłem się tylko. Ona również obdarzyła mnie swoim najpiękniejszym z najpiękniejszych uśmiechów. 
Odwróciła się ponownie i zniknęła. W tym samym czasie wiatr otulił moje ciało. Czułem że zaraz się obudzę. Z moją mamą przy boku i nową mocą.

^*^*^*^*^

-Shun?- brunet otworzył oczy. Było ciemno. Musiała być nadal noc. Poczuł coś twardego pod plecami. Okazało się, że musiał w czasie snu spaść z łóżka.
-Alice?- chłopak był zdziwiony słysząc głos rudowłosej.- Co ty tutaj robisz?
-Wiem, nie powinno mnie tu być, ale- dziewczyna próbowała się wytłumaczyć z niezręcznej sytuacji- usłyszałam jakieś krzyki z twojego pokoju, więc postanowiłam wejść i sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Gdy wchodziłam właśnie spadałeś z łóżka. Nie udało mi się do ciebie na czas dobiec, by chociaż trochę za amortyzować upadek. Później próbowałam cię obudzić, ale nie udawało mi się. No więc postanowiłam jakoś cię uspokoić. I po jakiś piętnastu minutach uspokoiłeś się. Musiało ci się przyśnić coś miłego- dziewczyna uśmiechnęła się lekko pod nosem.
Shun patrzył na Alice jak zaczarowany. To chyba ten moment, pomyślał i przytulił się do przyjaciółki bez żadnego ostrzeżenia. Najpierw była zdziwiona, ale szybko się ocknęła i odwzajemniła ucisk. 
-Dziękuję, że zostałaś tutaj ze mną- powiedział wojownik cicho do jej ucha.
Spojrzał w jej brązowe oczy na chwilę i... (Tak w końcu, ja też się z tego cieszę, i to bardzo! - dop. autorki) pocałował ją

*****************************************************************************
Jak wena przyjdzie, to przyjdzie i nie ma zmiłuj. Teraz już wiem jak to jest. Dawno tego nie doświadczyłam. I pomyśleć, że zaczęłam pisać kompletnie co innego. Znowu miałam wrócić do Shiny. Mam nadzieję, że spodoba wam się to, co napisałam. :) Pierwszy rozdział w tym roku !!!! WOW !!! I tak zaczynamy. Moja makówka jest nie taka. 
One-shota nie będzie świątecznego :( Jest po świętach, a ja się nie wyrobiłam, więc zrezygnowałam. Wywiady będą w specjalnych edycjach Spectra&Shadow Show (jakoś tak to się pisze). 
Miłego czytania!